niedziela, 19 września 2010

Jak można kochać boga, jeśli nie poznało się miłości do drugiej osoby?

Dobry wieczór.
    Jak to często bywa, różne przedmioty są w użyciu wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujemy, choć większość czasu leżą bezużytecznie, marnując swój potencjał. Tak i tym razem się stało, a sytuacja cała dotyczy skanera, do którego podłączone są co prawda wszystkie komputery, lecz niestety (problemy techniczne) "stacjonarny" nie jest w stanie z niego korzystać. Dlatego napiszę o czym innym niż makro, to z kolei zostawiając na jutro. Co się odwlecze, to nie uciecze.
    Okej, zacznijmy od tego, że dzisiaj miałem obowiązek, oczywista niemiły, stawić się w "domu modlitwy" na mszy. Dlaczego? Oh, gdyż pomimo mojej niewierności pewne persony wciąż uważają, że można mnie nawrócić i kościelna wizyta jest aktualnie wpisana do cotygodniowego planu na niedzielę (umowa to umowa, jasna psia). Ale nadal nie odpowiedziałem na główne pytanie, a mianowicie, z jakiego powodu zgodziłem się tam stawiać i czym muszę zajmować się na miejscu. Otóż sprawa jest prosta: moim zadaniem jest wysłuchanie "czytania", oraz kazania tak uważnie, jak to tylko możliwe. I powiem wprost, jest to nieprawdopodobnie trudne.
   Kler ma w zwyczaju pieprzyć, aż człowiek uśnie, bo dzięki temu wpływa na ludzką podświadomość. Tak więc, jeśłi takiemu Kowalskiemu powiemy "Daj na tacę!", to prawdopodobnie puści to mimo uszu. Ale jeśli uśpimy jego czujność, zakręcimy go jakimiś dziwnymi wywodami, których sami nie rozumiemy, a następnie, dyskretnie, przekażemy mu informację o tym, co powyżej - łyknie wszystko niczym ciepłą bułeczkę. W całości. Ale zaraz! Zacząłem od komercji, od biznesu, a zapomniałem o moralnie dobrej stronie KK! Co jest w dobrego w przestawianiu pospólstwa na swoje myślenie, ktoś dociekliwy by zapytał. Ano to, że dzięki temu pospólstwo nadal egzystuje w lepszych lub gorszych warunkach. Co by było, gdyby wszyscy, którzy w głowie choć trochę oleju mają nie myśleli o bogu jak o czymś oczywistym? Anarchia, wszechobecna. Ujarzmianie instynktu bowiem nie wpływa dobrze na ogół, gdy ten instynkt był lepszy od samej myśli. Mamy w naszych genach to zapisane, tę potrzebę przetrwania, współpracy i życia w grupie. Dzięki bezmyślnemu naśladownictwu przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie prawa dla nas, ludzi, dobre. Ale mamy tę wolną wolę, która pozwala nam wybierać między dobrem, a złem (oczywiście tym, któro odnosi się do nas, bo nikt normalny przecież nie powie, że złem jest oczyszczanie pól ze szkodników, ale z kolei taki szkodnik myśli inaczej) i to ona stoi za wszelką winą ludzkości. Stąd też instynktowna potrzeba wiary: żeby przełamać wolną wolę, lub też nadać jej odpowiedniego kształtu.
    Taki jest więc sens istnienia wiary w mojej skromnej opinii. Ale dlaczego wiara stała się w dzisiejszych czasach bronią, którą kościół walczy o swoje sprawy? Ah, kolejna oczywista odpowiedź: księża nie są święci, a to oni zarządzają całą tą szopką. Tyle tylko, że oni nie mogą być po moralnej "jasnej stronie". Jak to powiedziała pewna bardzo mądra osóbka, "Nie można kochać boga, jeśli nie poznało się miłości do drugiej osoby.". Nie można wiedzieć, co to dobro, jeśli się go nigdy nie zasmakowało. Analogicznie nie można wiedzieć, czym jest rodzina, jeśli się w niej nigdy nie było, a nawet gdyby, to jeśli człowiek nie założy własnej, nie zrozumie, jak funkcjonuje społeczeństwo. Choćby był politykiem, socjologiem czy innym magistrem, jeśli nie pozna miłości we własnej rodzinie, nie będzie mógł stworzyć więzi między wieloma rodzinami. A takie właśnie jest zadanie KK, którego on nie może spełnić, a wszystko przez "celibat" - wymysł do szpiku barbarzyński i bezsensowny. W czym gorszy jest amerykański pastor od standardowego pakietu polskiego w czarnej sukience? W niczym! A wręcz przeciwnie, jest o niebo lepszy!
   I na tym mój wywód się kończy, bo nie ma nikogo, z kim mógłbym dyskutować dalej. Z samym sobą nie czuję się najlepiej, także spróbuję wrócić do separacji. Jeśli jednak ktoś miałby jakieś pytania lub wątpliwości, albo - co mnie niezmiernie ucieszy - kontrargumenty, proszę o komentarze. Wiem, że niewiele osób to czyta, lecz miłoby było, gdyby ten maleński odsetek dał o sobie znać.

A tymczasem życzę dobrej nocy! Jutro czeka mnie skanowanko, także możesz liczyć na sporą porcję makro, drogi czytelniku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz