środa, 15 grudnia 2010

Księżyc, Słońce i zima.

Dzień dobry!

Mam do zaprezentowania kolejną z klisz o numerze 17. Trochę to trwało, ale w końcu udało mnie się ją zapełnić, choć nadal nie nabrałem zapału do tego.
Znalazły się tu zdjęcia Księżyca wiszącego nisko nad horyzontem oraz słońca, które złapałem przez filtr. Plus trochę zimy i kota. Oto i one:

Najlepsze zdjęcie Księżyca, jakie do tej pory udało mi się zrobić Zenitem.
 
A tu Słonko przefiltrowane. Trzeba to trochę poprawić...


No, to by było na tyle. Reszta do oglądnięcia tutaj.
Miłego dnia życzę!

niedziela, 28 listopada 2010

Astronomiczna zima

Niestety, ale ciepłe chwile ze słoneczkiem dla każdego Polaka zostały ostatecznie odwołane. A przynajmniej do następnej wiosenki. Jest niedziela, 28 listopada, jakoś tak dwa czy trzy dni temu spadł śnieg, trochę późno, ale skoro już się pojawił, to należy przestać nad nim ubolewać i zacząć korzystać z jego zalet, bo tak, on też je posiada!
A skoro już wspominamy o śniegowej porze, to dobrze byłoby przypomnieć, jak to zeszłego roku wyglądało, gdy matka natura zaskoczyła drogowców. Opowiem tę historię moimi oczyma, jeśli zgubię w niej jakiś ważny fakt, to przepraszam najserdeczniej w świecie.
A więc: czternasty października, poranek, punkt szósta dziesięć, prostuję nogi, obracam tułów o dziewięćdziesiąt stopni zgodnie z ruchem wskazówek zegara (gdybyśmy patrzyli na mnie z góry), a następnie zeskakuję szybkim susem z łoża, wysokiego na pięćdziesiąt cztery metry. Leniwie podchodzę do okna, by spojrzeć na piękny wschód słońca, który, do czego zawsze mam wątpliwości, winien był ukazać się niebawem. I oto, co po uprzednim przetarciu ujrzały me zmęczone oczy na sam początek...


Ziewnąłem. Brodzenie w śniegu stało się właśnie nieuniknionym aktem, który miał być sumiennie przeze mnie wykonywany przez najbliższe miesiące. Poszedłem zrobić śniadanie i wyszykować się do wyjścia.
Schodzę w dół. Wyglądam przez szybę w drzwiach od klatki schodowej. I cóż widzę? Moc bieli.



Szedłem tedy do szkoły, znanymi mi uliczkami, acz nie takimi samymi, jak zwykle...


Podkreślając, że w dalszym ciągu poruszamy się w obszarach miejskich o dość ścisłej zabudowie przedstawiam kolejne etapy mojej wędrówki:

 

Dalej szkoła, a po szkole Nałęczów. Tu również Zima nadeszła nieoczekiwanie, zasadzając porządnego plaskacza drzewkom i krzaczuszkom:


I tak dochodzimy do momentu, gdzie moja pamięć, jak i zdjęcia się kończą.
A co z astronomią? Dla niej zima zacznie się dopiero 22 grudnia, w momencie przesilenia... Z rozumianą przez nas zimą, jak widać się nie ima.

Oh, zasypiam.

Dobrej nocy!


PS Wszystkie zdjęcia były robione aparatem w moim telefonie (2 Mpx), także wybacz, czytelniku ich niezbyt idealną jakość.

środa, 17 listopada 2010

Klisza 15 i 16. Ostatnie?

Wieczór, droga osobo.
Wypalam się, wiesz? Spokoju nie daje mi myśl, że na nic ponad to, co osiągnąłem mnie nie stać, ale taką prawdę czuję w sobie. Może to i przejściowe, lecz teraz nicość ogarnia moje myśli.
Olbrzymi mam dług wobec Ciebie. Czytasz to przecież, więc aktualnie zajmuję miejsce w Twojej głowie.
Standardowo na początek najlepsze zdjęcia, a poniżej adresy do galeryj. Nie ma nic ciekawego do oglądania, także jeśli Twojej uwagi nie przykuje ta część, którą zaraz pozwolę sobie zaprezentować, to nie próbuj nawet zaglębiać się dalej.

Jak zwykle księżyc został spierdolony.
 
 


W najbliższym czasie zero fotografii. Chyba, że ktoś będzie jej ode mnie wymagał.
Tutaj pełna galeria (przewijać w prawo, brak indeksów - nic nie oddziela klisz, poza podpisami). A pod nią kryje się miasto tak żywe, jak ja.

Dobranoc!

czwartek, 4 listopada 2010

Czternasta już klisza

Cóż, nie tego się spodziewałem. A inaczej mówiąc: miałem wielką nadzieję. Jednak niestety, po raz kolejny się nie udało.
Tradycyjnie już najlepsze moim zdaniem zdjęcia poniżej:

To jest księżyc. Nie wiem, jakim cudem, ale wyszedł za jasno... Ewentualnie coś źle zrobili w ciemni, ale na to już wpływu nie mam.
Trzeba kupić filterek.

Tutaj odnośnik do pełnej galerii (przewijać w prawo).

Poprawa niebawem! Miłego dnia! 

środa, 27 października 2010

Dwie klisze i Canon.

Na początek wezmę pod uwagę dwie, dzisiaj odebrane klisze, czyli pierwsze próby używania nowego obiektywu. Nie jest to, co prawda, wielki, wspaniały i drogi sprzęt, ale mnie się rezultaty jego użytkowania podobają osobiście, także póki co mi wystarcza. Oczywiście pierwyj najlepsze moim zdaniem zdjęcia:

Jedno ze zdjęć, które nie zostały wydrukowane. Spokojnie, spokojnie! Na Picasie są wszystkie, co do niektórych ktoś po prostu nie miał pewności, czy wszystko z nimi OK.


Odnośniki do kliszy pierwszej i drugiej (przewijamy w prawo, oczywiście). A teraz jeszcze słowo o dniu wczorajszym, kiedy to odwiedziłem moją Ukochaną i miałem okazję spotkać się z bardzo przyjemnymi fotografmenami. Było miło!


Kilka szczegółów co prawda nie w moim stylu, ale mniejsza o to. Tutaj odnośnik do wybranych przeze mnie zdjęć. Co ciekawe, występuję na nich w formie modela (jeśli można tak to nazwać).
Miłego oglądania!

I wieczoru też!

PS Gratulujemy firmie CEWE zmodernizowania sposobu wykonywania usług. Wcześniej za płytkę trzeba było płacić dycha, teraz jest darmowa (albo kosztuje ze trzy złocisze, co oficjalnie w cenie uwzględnione nie jest)! Tak więc skany z klisz będą teraz wyglądały jak powyżej. 

niedziela, 24 października 2010

Nowy obiektyw, nowe wyzwania

Helą! Doczekałem się oto nowego obiektywu, jakim jest pyszny zoomik, Granit-11. Do środy wszyscy poczekamy sobie na zdjęcia, a tymczasem poniżej zamieszczę kombosa, czyli tele+mieszek (nie próbowałem jeszcze z tego monstrum korzystać, ale już niedługo...):


I teraz, skoro sprzęt już jest, pora na astrofotografię, czyli coś, o czym nie mam pojęcia, ale pachnie ładnie. Na początek księżyc, zobaczymy, co z niego wyszło.
To by było na tyle.

Miłego wieczoru!

środa, 20 października 2010

Makro, Paulina i śpiew

Heja ho! Dzisiaj zaprezentuję zdjęcia wykonane przy użyciu mieszka makro, przez który uchwycam coraz lepsze sprawy. Standardowo więc na koniec wpisu odeślę do Picasy (gdzie można znaleźć opisy wszelakie), a teraz pora na kilka najlepszych zdjęć.


Tak więc pod tym linkiem znajduje się pełna galeria (24 zdjęcia - klikać strzałkę w prawo).
Dziękuję za uwagę.
I wszelkie pomysły, pytania, i tak dalej proszę zostawiać w komentarzach. Z góry dziękuję.

Miłego dnia!

poniedziałek, 18 października 2010

Klisza numer dziesięć

Dobrydzień.
Kilka ciekawych spraw, dobrych, złych, nowe dylematy i wychodzimy na zero, no, prawie.
Klisza No.10, trochę kombinowania ze światłem i filtrami, a efekt średniopowalający.
Uff, trzeba czekać na granita.

Samolocik!


Cała galeria do zwiedzenia tutaj, dziękuję za krótką uwagę.

Miłego dnia! 

środa, 13 października 2010

Dzisiaj zdjęć nie będzie

Ale za to będzie zmiana w blogu, niewielka, to fakt, lecz jakże istotna.
Koniec ze słitaśnym tytułem i koniec z filozjami na tematy wszelakie. Nie wychodzi mi to najlepiej, dlatego od teraz będę pisał tu tylko i wyłącznie o fotografii w moim wykonaniu (czyli nienajlepszej, ale dążącej powoli do ideału).
Ostatnio wywołaną, dziesiątą już moją kliszę zeskanuję w weekend lub po weekendzie. Będzie trochę prób z filterkiem i niebem, czego można się było po mnie spodziewać.
Ponadto mam w planach (a właściwie, to już zamówiłem) teleobiektywik, także moje makro będzie jakoś tak dwukrotnie fajniejsze. O ile mi się uda, oczywiście.
I to by było na tyle, dziękuję wszystkim czytelnikom (o ile istnieją naprawdę) za śledzenie nowości na tym szajsie, do następnego!

Miłego dnia!

czwartek, 7 października 2010

Wszystkiego, czego pragniesz!

Dziś nie będzie normalnego wpisu. Zamiast niego cuś nieco innego:
Chciałbym złożyć Tobie, Kocie mój kochany najlepsze życzenia, a szczególnie zdrowie, którego ostatnio Ci brakuje, niech zacznie dopisywać! A reszta już jakoś będzie, jeśli tylko tego zechcesz.



Siedemnaście łelkam tu!
Dobranoc! 

wtorek, 5 października 2010

Krótki ciąg dalszy i Nałęczów

Odnośnie wypadu nad zalew, o którym pisałem już tutaj i tu, chciałbym jeszcze dodać kilka pozostałych zdjęć, które trafiły na następną w kolejce kliszę, a mianowicie te o. Poza tym, dalsza część kliszy zawiera zdjęcia z Nałęczowa i kawałek parczewskiego kota Martyny.
Jak zwykle, najlepsze poniżej:

Kot, skanowany nie skanerem, a drugim, cyfrowym aparatem.
Dla porównania tutaj zwykły skan.
Chyba przerzucę się na tę pierwszą metodę... 
Jakiś pieprzony pyłek mi się wjebał, o tu. 

Nie ma to jak aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu (pierwsze powyższe od dołu [najniższe z trzech - przyp. Adam]) ;-)

Mniam. Jak dla mnie najlepsze.

Cała galeria dostępna tutaj (należy klikać strzałkę w prawo tak szybko, jak to tylko możliwe).

Życzę miłego dnia!