wtorek, 28 września 2010

Jak w niebie

Ze względu oczywistego, a mianowicie takiego, iż nie mam o czym tutaj się rozpisywać, rozpiszę się na temat, który jako pierwszy przychodzi mi do głowy. I choć nie będzie to zbyt długi wywód, to zaspokoi, jak myślę, moją rządzę wydrapywania na tym elektronicznym papierze własnych filozjów.

A więc od początku. Czym jest motyw przewodni? To taka rzecz, którą człowiek ma w zamyśle, choć stara się ujawniać ten zamysł jak najbardziej splątanymi myślami. I tak, motywem przewodnim w moich zdjęciach jest bardzo przyziemna sprawa, a mianowicie niebo. Niebo, jako takie, ukazuje się prawie wszędzie, na pierwszym planie bardzo często też. Czy jest to więc typowy, według mojej definicji, motyw przewodni? No, chyba nie, lecz to już indywidualna sprawa każdego, co on sobie pomyśli. Ale do rzeczy, dlaczego akurat niebo?

Jak na talerzu.

Obrałem je sobie za mój cel z dwóch względów. Pierwszy: zawsze znajdują się na nim ciekawe kształty ułożone z białych baranków, swobodnie po nim poruszających się, dzięki którym każde jego ujęcie jest niepowtarzalne. Drugi: do nieba mi daleko będzie zawsze, bo staram się oddawać jego część każdemu, komu jestem w stanie, co często nie udaje się tak, jak powinno.
Tylko przez jaką logikę ten temat zajmuje główne miejsce w mojej wesołej twórczości, skoro powinien być tylko jednym z wielu? Bo nie potrafię nic więcej, jak korzystać z tego, co daje mi natura. Nie ułożyłbym sam żadnej kompozycji, jeśłi nie zostanie mi podana na talerzu. A chciałbym. I chciałbym się nauczyć podstaw robienia portretów też.
Dobra, koniec o mnie, na więcej pisaniny nie mam ochoty. Poniżej jeszcze kilka niebów.




 Dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz